Pierwsza coolhunterka w Polsce i style coach Agnieszka Świst-Kamińska wypowiada się jako ekspert dla kolejnego portalu – www.deluxe.trojmiasto.pl! Specjalistka od kreowania wizerunku i autorytet w świecie mody recenzuje produkty luksusowe. Jej fachowe opinie na temat luksusu, trendów oraz dobrych obyczajów są cytowane w opiniotwórczej prasie oraz na prestiżowych portalach internetowych.

Drogi przedmiot pożądania, czyli luksus wart miliony

Ponad 80 milionów złotych za zegarek czy 850 tysięcy za torebkę to szaleństwo, dobra inwestycja, a może zwyczajny snobizm? Przedstawiamy najbardziej spektakularne aukcje, które wstrząsnęły ostatnio światem biznesu i… mody.

– Trudno mówić o konkretnej aukcji, ponieważ każda z nich zapada w pamięć. Wszystko to, co dzieje się za granicą i jest związane z modą, traktujemy w kategoriach luksusu i wyjątkowości. W Polsce wciąż jeszcze nie utożsamiamy mody z luksusem, a kupowania ubrań czy dodatków w ogóle nie rozpatruje się w kategoriach inwestycji. Dobra luksusowe, jakimi są np. stara biżuteria albo klasyczny model torebki, to w pewnym sensie tworzenie pięknej historii. Nie wyrzucimy przecież torebki Birkin po kilku sezonach, będą mogły ją nosić kolejne pokolenia kobiet w naszej rodzinie – podkreśla Agnieszka Świst – Kamińska, doradca ds. wizerunku, właścicielka Szkoły Męskiego Stylu.

Każda historia mody obszernie informuje nas o tym, że w obrębie warstw uprzywilejowanych ekonomicznie, mamy do czynienia z daleko posuniętym współzawodnictwem, nawet w kwestii mody. Posiadanie przedmiotów luksusowych zawsze wiązaliśmy z oznaką statusu materialnego i manifestowaniem pozycji społecznej. Grupy uprzywilejowane, takie jak arystokracja, rezerwowały dla siebie określone kolory, kroje, rodzaje futer czy ptasich piór. Współcześnie krążenie dóbr na drodze rywalizacji wiążemy z gospodarką prestiżową i pojęciem „demonstracyjnej konsumpcji”, które wprowadził amerykański ekonomista Thorstein Veblen.

– Myślę, że posiadanie rzeczy luksusowych to przede wszystkim element budowania prestiżu i podkreślenie osiągnięcia znaczącego statusu materialnego, a więc sukcesu. Z jednej strony jest to naturalna potrzeba i tęsknota większości ludzi do beztroskiego trybu życia i poczucia obfitości. Nierzadko jednak jest to podyktowane snobizmem. Aukcje, zwłaszcza te odbywające się w najbardziej renomowanych na świecie Domach Aukcyjnych, takich jak Christie’s i Sotheby’s, gromadzą coraz więcej inwestorów, którymi są najzamożniejsi ludzie świata. Aukcje kojarzą się najczęściej z dziełami sztuki: malarstwem, rzeźbą, zabytkowymi meblami i innymi wartościowymi przedmiotami o znaczeniu historycznym bądź kulturowym. Ale nie tylko. Coraz częściej znajdziemy tam różne, mniej lub bardziej wartościowe przedmioty codziennego użytku, należące kiedyś do znanych ludzi, celebrytów lub przez nich stworzone – mówi Grażyna Paturalska, projektantka.

Wojna o Birkin Matthew Rubinger, dyrektor sprzedaży akcesoriów mody domu aukcyjnego Christie’s szacuje, że wschodzący rynek luksusowych torebek jest obecnie tym, co wtórny rynek zegarków trzydzieści lat temu. Wszystko zaczęło się około 2001 roku, gdy limitowana kolekcja dodatków „Graffiti” od Louisa Vuittona wyprzedała się w rekordowym tempie, wywołując ogromne zainteresowanie. Kolekcjonerzy, skupiający się dotąd na klasycznych, ponadczasowych formach zaczęli poszukiwać na rynku rzadszych, bardziej ekstrawaganckich modeli. „Używane” torebki trafiły na stałe do oferty Christie’s w 2004 roku.

– Każda z tych rzeczy jest w pewnym sensie dziełem sztuki. Jeśli inwestujesz w Birkin to dlatego, że masz pół miliona złotych, ale też dlatego, że kochasz modę. Im więcej mamy pieniędzy, tym lepiej chcemy je lokować. W Polsce torebki Louis Vuitton nie są postrzegane jako luksusowe. Głównie z uwagi na to, że na naszych ulicach królują podróbki. Podstawowa wersja słynnego Vuittona ma beżową podszewkę, natomiast limitowana seria, która była sprzedawana tylko w Hiszpanii, będzie miała różową. Kolekcjonerzy poszukują właśnie tych unikatowych modeli, sezonowych linii, określonych kolorów – tłumaczy Agnieszka Świst-Kamińska.

Hong Kong jest obecnie trzecim największym węzłem sprzedaży po Nowym Jorku i Londynie. Klienci z Azji mają ogromną wiedzę i potrzebę kupowania dóbr luksusowych. Szukają konkretnych linii, wykonanych w określonym roku i kolorze. Największym zainteresowaniem klientów cieszą się akcesoria marki Hermes, później Chanel, Gucci oraz Louis Vuitton. – Gdyby ktoś zapytał mnie o najważniejsze torebki luksusowe świata powiedziałbym, że Hermes jest numerem jeden, dwa i trzy. Ktoś, kto posiada środki na zakup torebki za 100 tys. dolarów, na ogół wydaje nieporównywalnie więcej na biżuterię, zegarki, wina czy dzieła sztuki. Kolekcjonerzy torebek to często nasi najlepsi klienci – mówił Greg Rohan, prezes Heritage Auctions dla The Wall Street Journal.

Hermes jest hitem na rynku wtórnym z trzech powodów. Po pierwsze, zainteresowanie tymi akcesoriami skórzanymi znacznie przewyższa ich produkcję. Po drugie, torby wciąż trudno zdobyć. Chociaż oficjalnie zarząd firmy Hermes zniósł legendarne długie listy oczekujących na Birkin, to przyznaje, że kupno torebki wymaga częstego pojawiania się w butikach i „nawiązania osobistej więzi ze sprzedawcą”. Ekskluzywność tego systemu dodatkowo napędza wartość sprzedaży. Po trzecie, gwarancja autentyczności – Birkin jest jedną z najczęściej kopiowanych torebek świata. Klienci płacą więcej, ale mają pewność, że nie otrzymają podróbki. W czerwcu na aukcji Christie’s w Hong Kongu ustanowiono rekord sprzedaży najbardziej rozpoznawalnego modelu od Hermesa. Anonimowy kupujący nabył torebkę Birkin z różowej skóry krokodyla, wykończoną złotem i diamentami za niemal 222 tys. dolarów. Dotychczasowy rekord należał do czerwonej torebki z Heritage Auction w Nowym Jorku, która osiągnęła cenę 203 tys. dolarów. Okazuje się jednak, że droższa Birkin została sprzedana w 2011 roku na aukcji pamiątek po Elizabeth Taylor w nowojorskim Christie’s. Za czerwoną torebkę, wykończoną złotem i diamentami zapłacono wówczas 218 tys. dolarów. Nie znalazła się jednak w rankingach sprzedaży, ponieważ wystawiono ją w kategorii „biżuteria”.

– Jestem wielką miłośniczką torebek i nawet osobiście je projektuję, ale mimo to trudno mi dostrzec i przewidzieć, na czym miałby polegać ten fenomen inwestowania w torebkę. Myślę więc, że to bardziej szaleństwo. Chociaż patrząc na zakup wspomniany powyżej, to kto wie? Może jednak ktoś zarobi na tym fortunę za następnych kilkadziesiąt lat? Wszak moda vintage co jakiś czas przeżywa swój renesans. A dodatkowo, dzięki niezwykłej historii, która wiąże się z torebkami Birkin już teraz ma swoją niezaprzeczalną wartość – komentuje Grażyna Paturalska.

Luksusowa moda wydaje się być naturalnym przedłużeniem sztuki. Pod koniec ubiegłego roku Christie’s rozpoczęło aukcje torebek i innych akcesoriów, które zostały sprzedane za około 2,5 mln euro. Idąc szlakiem dochodowego biznesu, w lipcu w paryskim Sotheby’s odbyły się aukcje 150 projektów haute couture z kolekcji Didiera Ludota. Za ubrania i dodatki wykonane w latach 1924-2000 kupujący zapłacili 966 tys. euro, czyli trzykrotność szacowanej sumy. Najdroższa okazała się różowa suknia z piórami strusia projektu Balenciagi, należąca niegdyś do Francine Weisweiller. Została sprzedana za ponad 56 tys. euro.


Rekordowe aukcje biżuterii

Należy jednak pamiętać, że rynek sprzedaży luksusowej odzieży i akcesoriów jest niewspółmiernie mniejszy niż zegarków i biżuterii. Torebka Birkin za 223 tys. dolarów, to śmieszna cena w porównaniu do tych osiąganych na aukcjach sztuki. W ubiegłym miesiącu w Christie’s odbyła się aukcja sztuki powojennej i współczesnej, która przyniosła ponad miliard dolarów zysku. Wystarczy wspomnieć „Kobiety z Algieru” pędzla Picassa. Legendarne 179,4 mln dolarów to najwyższa cena, jaką kiedykolwiek zapłacono za dzieło sztuki.

Sprzedaż biżuterii przyćmiewa nawet najdroższe torebki. Tym, co przyciąga kolekcjonerów do aukcji klejnotów jest głębokie przekonanie, że niepowtarzalny styl ich dotychczasowych właścicielek przypadnie w udziale kupującemu. Niezwykle osobiste relacje, jakie łączą biżuterię z właścicielką, to podstawowy powód, dla którego te aukcje cieszą się tak dużym zainteresowaniem. Wraz z kosztowną błyskotką kupujemy często wielopokoleniową tradycję, małe dzieło sztuki, owoc kilkudziesięciu godzin pracy rzemieślnika, historię miłosną albo rodzinny dramat.

W majowej aukcji biżuterii genewskiego oddziału Sotheby’s padł rekord sprzedaży, który wyniósł 160 mln dolarów. Niekwestionowaną sensacją tej aukcji był pierścionek z birmańskim rubinem od Cartiera. Pochodzący z prywatnej kolekcji, blisko 26-karatowy kamień w odcieniu „gołębiej krwi” został zakupiony za ponad 30 mln dolarów, co oczywiście jest najwyższą ceną kiedykolwiek oferowaną za rubin.

W pamięci wielu miłośników biżuterii pozostanie spektakularna aukcja okazałej kolekcji Elizabeth Taylor, która odbyła się w 2011 roku. Ponad 269 małych dzieł sztuki sprzedano wtedy za blisko 140 mln dolarów. Największe emocje wzbudziła legendarna „La Peregrina”, czyli 50-karatowa, XVI-wieczna perła osadzona w kolii Cartiera z kamieni szlachetnych. Początkowo dom aukcyjny Christie’s wycenił wartość naszyjnika na 2-3 mln dolarów, jednak po pięciu minutach zaciekłej licytacji cena wywoławcza została przebita niemal sześciokrotnie.

– I tak jak jestem w stanie zrozumieć czyjś sentyment do posiadania nawet sztucznych pereł o wartości nominalnej ok. 80 dolarów, a należących niegdyś do Jacqueline Kennedy, które na aukcji w 1966 roku sprzedane zostały za horrendalną cenę ponad 200 tys. dolarów, o tyle zupełnie nie pojmuję, na czym polega satysfakcja nabycia, czy też może „inwestycja” w… majtki Królowej Victorii. W 2011 roku, podczas aukcji Old Batter’s House, londyńskiego domu rodziny Forbes sprzedano je anonimowemu nabywcy za niebagatelną kwotę 9 375 funtów brytyjskich! – mówi Grażyna Paturalska.

Słynna „La Peregrina” ma bardzo bogatą historię. Możemy podziwiać ją na płótnach Velazqueza, należała kolejno do dziewięciu królów Hiszpanii oraz angielskiej księżnej Abercorn. W szkatułce Liz Taylor znalazła się w walentynki 1969 roku. Ówczesny mąż aktorki, Richard Burton zapłacił za nią 37 tys. dolarów, przebijając ofertę członka hiszpańskiej rodziny królewskiej. O jej wielkiej miłości do kosztownych precjozów Burton mawiał z ironią „Zaznajomiłem Liz z piwem, a ona mnie z Bulgarim”.

Portfel zegarków czy portfel akcji?

Nie sposób nie wspomnieć o budzących emocje aukcjach zabytkowych zegarków, ponieważ także w tym segmencie sprzedaży padł niedawno rekord. W listopadzie ubiegłego roku złoty zegarek kieszonkowy marki Patek Philippe (o polskim rodowodzie) kupiono za 24 mln dolarów. Model pochodzący z lat 30. XX wieku został wykonany na zamówienie nowojorskiego bankiera Henry’ego Gravesa. Czasomierz uznawany za najbardziej skomplikowany na świecie (do 1989 roku, kiedy pojawił się Calibre 89 marki Patek Philippe) posiada m.in. mapę nieboskłonu nad Nowym Jorkiem, pokazuje czas gwiezdny i fazy księżyca. Podczas tej samej aukcji w Sotheby’s wystawiono 368 zegarków, które sprzedano za łączną kwotę 47 mln dolarów.

Nie trzeba nikogo przekonywać, że doskonałej klasy zegarki zajmują wysoką pozycję na rynku dóbr luksusowych i mogą okazać się znakomitą lokatą kapitału, jeśli takowym dysponujemy. Zdaniem ekspertów, budowanie portfela zegarków pod inwestycje może okazać się równie opłacalne, co budowanie portfela akcji. Zwłaszcza jeśli rozpatrujemy rynek wtórny zegarków, bowiem za rekordowy Patek Philippe 15 lat temu zapłacono „tylko” 11 mln dolarów.

Źródło: http://deluxe.trojmiasto.pl/Drogi-przedmiot-pozadania-czyli-luksus-wart-miliony-n93058.html#
Monika Sołoduszkiewicz m.soloduszkiewicz@trojmiasto.pl