Agnieszka Świst-Kamińska: Od czego rozpoczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

 Beata Andrzejuk: Od przeprowadzki do Wrocławia w wieku 21 lat. Zawsze lubiłam pisać, ale nie miałam w planach zostać pisarką. Po prostu pisanie wypracowań przychodziło mi z łatwością, ale bywało, że pisałam koledze, który uczęszczał do innej szkoły, a nie swoje, bo on moim zdaniem miał ciekawszy temat wypracowania. Gdy zamieszkałam we Wrocławiu zaczęłam pisać opowiadania. Miałam taką potrzebę. Być może była to forma autoterapii po wcześniejszych dość traumatycznych przeżyciach? Wtedy jednak o tym nie wiedziałam. Teraz tak czasem myślę. Miałam taką potrzebę i ją zaspokoiłam. W tamtych czasach było bardzo dużo Ogólnopolskich Konkursów Literackich na naprawdę wysokim poziomie. Wysłałam jedno ze swoich opowiadań. Dodam, że pisałam ręcznie, a mąż przepisywał mi je w pracy na maszynie. Pomyślałam, że niczym nie ryzykuję. Najwyżej nie dostanę nawet wyróżnienia, ale spróbować zawsze warto. Inaczej się przecież nie przekonam. Dostałam wyróżnienie. To bardzo mnie zmotywowało. Generalnie motywują mnie pochwały, a nie krytyka, choć ta konstruktywna jest bardzo cenna. Ale lubię, gdy w parze z nią idzie dobre słowo: ,,Jesteś dobra w tym co robisz Beata. Musisz tylko poprawić to i to!” Później były kolejne wyróżnienia, nagrody, a różne gazety zaczęły publikować moje opowiadania. Stało się tak, że opisane przeze mnie historie ukazywały się na łamach gazet w Austrii, na Białorusi, w Australii, Stanach Zjednoczonych i oczywiście w Polsce. Nawiązałam stałą współpracę z Gazetą Polonijną wydawaną w Nowym Jorku dla Polonii. To były pierwsze zarobione na pisaniu pieniądze. Po latach tej współpracy doszłam do momentu, gdy zapragnęłam wydać pierwszą książkę. Pamiętam, że wszyscy stukali się w czoło: ,,Beata w Polsce? Bez znanego nazwiska? Bez znajomości? Bez pieniędzy?” Nikt nie wierzył, że się uda, bo wydawnictw było znacznie mniej i wydawano albo znane nazwiska albo klasykę. Ale ja się nigdy nie poddaję. Tylko moje dzieci wierzyły, że mi się uda, bo dzieci wierzą w spełnianie marzeń. Trafiłam na wydawnictwo ,,Rafael”, z którym współpracuję do dnia dzisiejszego, tylko, że oni potrzebowali autorki książek dla dzieci, a ja pisałam dla dorosłych. Doszłam jednak do wniosku, że muszę spróbować. Udało się. Powstała seria ,,Opowiastki Familijne” i odniosła naprawdę duży sukces. Nie ukrywam, że wiele zawdzięczam swojemu wydawcy. Prowadził mnie początkowo za rękę w tym literackim świecie, jak ojciec. I wiele nauczył. Gdyby nie on, nie byłabym w tym miejscu, w którym teraz jestem. Dał mi szansę, uwierzył we mnie, zaopiekował się mną. Bardzo go szanuję. Po prostu uwielbiam i nigdy nie zapomnę jak wiele dla mnie zrobił i wciąż robi. Ale dodam, że ja chciałam się uczyć.

 -Skąd Pani czerpie inspiracje do pisania?

-Z życia i wyobraźni. Życie pisze świetne scenariusze, jeśli połączymy to z fikcją powstają ciekawe historie. Wiele pomysłów podsyłają też same czytelniczki. Chcą, by poruszać pewne tematy im bliskie. Pracuję więc z dziewczynami, a mają naprawdę wiele do powiedzenia o szkole, relacjach w rodzinie, przyjaźniach, miłości. Pracuję także (i opisuję to w książce) z czytelniczkami walczącymi z nowotworami, czy anoreksją. Ja się od nich wiele uczę. Poznaję ich emocje i sposób postrzegania świata. To bardzo ważne w mojej pracy.

-A skąd wziął się pomysł na napisanie „Pamiętnika Nastolatki”?

-Pomysł na stworzenie ,,Pamiętnika Nastolatki” był pomysłem mojego wydawcy, który natychmiast zaakceptowałam i szalenie mi się spodobał. To miał być taki eksperyment i tylko jedna książka, dlatego na starszych wersjach ,,Pamiętnika Nastolatki” nie ma cyferki 1  Na nowszych już jest. Dlaczego eksperyment? Wydawca twierdził, że celujemy w najtrudniejszą grupę czytelników; bardzo wymagających (tych, którzy czytają) ale generalnie myśląc stereotypowo, wychodziło Nam, że po pierwsze większość młodzieży książek nie czyta, po drugie rodzice kupują książki dzieciom, ale nie młodzieży, młodzież nie ma pieniędzy na książki, a jak już ma pieniądze, to wydaje je na zupełnie coś innego. No, a my chcieliśmy stworzyć książkę bez seksu, wulgaryzmów i inwektyw. Książkę o codziennym życiu nastolatki i skupić się głównie na platonicznym wątku miłości. To zresztą bardzo mi się spodobało. Dlaczego? Bo współczesna młodzież bardzo szybko rozpoczyna współżycie seksualne, skracając okres pierwszego etapu miłości do minimum. Oczywiście uogólniam, bo nie zawsze i nie wszyscy. A to czas moim zdaniem najpiękniejszy; wzajemne poznawanie się, długie rozmowy, głębokie spojrzenia w oczy, dotknięcie dłoni początkowo nieśmiałe, muśniecie włosów, a potem ust, pierwszy pocałunek. Takie stopniowe zjednoczenie serc i dusz. Nie przechodząc przez ten etap, tak wiele tracimy. Moim zdaniem bez tego etapu nie da się zbudować szczęśliwego i trwałego związku. To jest piękne, romantyczne i nie powinniśmy sobie tego odbierać. Pierwsza część ku naszemu zaskoczeniu sprzedała się jak świeże bułeczki, bez promocji i reklamy. I tu właśnie pomogło szczęście, o którego niebagatelnej roli zawsze wspominam. Zdecydowaliśmy się więc na kontynuację. Seria miała się zakończyć na trzeciej części (między drugą a trzecią jest część tak zwana wakacyjna: ,,Pamiętnik Nastolatki 2 1/2 – Wakacje Natki – ulubiona część wielu, wielu dziewczyn) Na zakończenie serii, na trzeciej części nie pozwoliły już same czytelniczki i tak doprowadziłam Natalię do matury. I znów rozpacz i łzy, ale kontynuacja z Natalią w roli głównej była niemożliwa, gdyż Natka przestała być nastolatką i wkroczyła w dorosłe życie, a seria to przecież ,,Pamiętnik Nastolatki” a nie dorosłej kobiety.  Pojawiła się więc Julia. Natalia z Maksymem pozostali w Julce, ale już nie jako postaci pierwszoplanowe. Julia to realnie przyjaciółka mojej córki. Teraz już studentka 3 roku, ale opisałam jej problemy, gdy była w Gimnazjum. Historia choroby jest w stu procentach prawdziwa. Ba, w Julce pod wieloma postaciami kryją się moje czytelniczki, które chciały, by ich historie opisać.

-Dzisiejsza młodzież podobno rzadko sięga po książki, ale wspomniana seria „Pamiętnik nastolatki” cieszyła się ogromną popularnością. Miała Pani na to jakiś patent?

 -Wciąż się cieszy. W Polsce jest serią bestsellerową. Nie było patentu. Chyba, że szczerość. Młodzież wyczuwa fałsz i go odrzuca. Ja jestem bardzo empatyczną osobą i napisałam tę serię, oczywiście ze swojego punktu widzenia, ale bardzo szczerze. Po raz kolejny pomogło szczęście. Być może nastolatki wolą siedzieć przed komputerem niż czytać książki. Nie wiem. Myślę, że to i tak lepsza opcja niż siedzenie z telefonem w ręku i przeglądanie postów lub granie. Ja mam każdego dnia do czynienia z młodzieżą, która czyta książki. I jest to ogromna, wielka ilość młodych ludzi. Być może na tle wszystkich nastolatków nie wygląda to imponująco, ale każdego dnia mam zasypaną skrzynkę na fejsie od młodych ludzi czytających książki. A największą nagrodą są dla mnie słowa, które słyszę bardzo często: ,,Pani Beatko, ,,Pamiętnik Nastolatki” był pierwszą książką, którą całą przeczytałam. A jeszcze większą nagrodą są słowa: ,,Pani Beatko serii ,,Pamiętnika Nastolatki” była pierwszą serią, którą w całym swoim życiu przeczytałam i zakochałam się w czytaniu, bo to oznacza, że te dziewczyny poszły dalej, sięgnęły po książki innych autorów, odkryły świat literatury, zatopiły się w nim. I nieskromnie powiem, że dzięki mnie. A ja dzięki tym słowom wiem i jestem o tym przekonana, że moja praca ma ogromny sens i nigdy żadna krytyka tego nie zmieni. Teraz mam kontakt z młodzieżą na co-dzień. Trzy lata temu stworzyłam dla samotnej, zagubionej młodzieży, tajną grupę na Facebooku. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Oczywiście młodzież dzieli się tam również radościami. Dyskutuje o wszystkim, o polityce, religii, bo mamy katolików, protestantów, prawosławnych, ateistów. Dorośli mogliby się od mojej młodzieży uczyć kultury dyskusji i wypowiedzi. U Nas nie ma żadnych hejtów, krytykowania kogokolwiek za to, że inaczej myśli, nie ma wzajemnego obrażania się. Nie wolno używać wulgaryzmów, czy inwektyw. Oczywiście najwięcej postów dotyczy spraw bardzo osobistych. Posty można dodawać anonimowo, gdy ktoś się bardzo wstydzi lub boi się, że informacja wydostanie się poza grupę. Posty anonimowe dodawać można przez adminów. Ja jestem adminem, jeden z chłopaków i dziewczyna. Ufam im bardzo. To fantastyczne osoby o dużej empatii, inteligentne i wrażliwe. Ta grupa sprawia, że poznałam młodzież jeszcze bardziej i dogłębniej. A więc, gdy piszę to wiem o czym. To nie są rzeczy wyssane z palca.

-Do której swojej książki ma Pani największy sentyment?

-Zawsze do ostatniej. To trochę tak jak z dziećmi. Kochamy wszystkie, ale te starsze dorastają i opuszczają gniazdo, więc skupiamy uwagę i więcej czasu poświęcamy tym najmłodszym. W związku z tym obecnie mam sentyment do ,,Tajemnicy Jacoba” bo właśnie  napisałam drugą część. Nie ukrywam także, że z rozrzewnieniem wspominam swój pierwszy tomik ,,Opowiastek Familijnych”, dlatego właśnie, że był pierwszy, że od niego wszystko się zaczęło, ale to już historia. Żyjemy tutaj i teraz i na tym się skupiam.

-Jaką książkę bądź książki Pani zdaniem powinien przeczytać każdy człowiek?

-Przede wszystkim powinien zacząć od książki, która mu się podoba. Uważam, że to podstawa, że nic na siłę robić nie należy. Musi to poczuć, a wówczas sam zechce zagłębić się bardziej w magiczny świat. I będzie poszukiwał, i porównywał, odkrywał. Po jakimś czasie już będzie wiedział, co jest napisane dobrze, a co źle. Będzie odróżniał literaturę lekką (która może być bardzo dobra) od książek trudnych, ambitnych. Będzie wiedział po jaką książkę w danej chwili sięgnąć. Co mu potrzeba. Wyrobi sobie własny gust literacki i smak. Dlatego daleka jestem od narzucania gotowych schematów w stylu: ,,To musisz koniecznie przeczytać” Czytelnik decyduje o tym, co chce czytać. Prędzej, czy później trafi na ,,Mistrza i Małgorzatę”, na ,,Sto Lat Samotności”, ,,Buszującego w zbożu”, ,,Proces”, ,,Idiotę”, ,,Komu bije dzwon”, ,,Zbrodnię i karę”, ,,Wiśniowy sad” ,,Makbeta”, ,,Folwark zwierzęcy” oj długo by wymieniać, po prostu na książki z wyższej półki i po nie sięgnie, choćby z ciekawości. I mam nadzieję, że będzie zachwycony.

-Jakich autorów, zarówno polskich jak i zagranicznych, sobie Pani ceni najbardziej?

-Z polskich: Olgę Tokarczuk, Jerzego Pilcha, Wojciecha Kuczoka, Marka Hłaskę, Witolda Gombrowicza, Wiesława Myśliwskiego, Joannę Bator, Dorotę Masłowską, Krystynę Siesicką, Manuelę Gretkowską. Z zagranicznych: George’a Orwella, Michaiła Bułhakowa, Gabriela Garcii Márqueza, Antoniego Czechowa, Franza Kafkę, Ernesta Hemingwaya, Suzanne Collins, Oliver Lauren, Stephena Kinga,  Umberto Eco, de Saint-Exupery Antoine, Homera, J.D. Salingera, Érica-Emmanuela Schmitta,  i znów długo bym mogła wymieniać.

-Jak zmotywowałaby Pani do działania osoby, które skrycie marzą o napisaniu własnej książki?

-Po pierwsze dużo czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Po drugie marzyć i wierzyć, że się uda, ale najważniejsze to usiąść i tę książkę napisać.

Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich uczestników Szkoły Męskiego Stylu oraz wykładowców. Życzę wielu sukcesów.