– Każdy asystent dyrygenta marzy o tym, aby kiedyś mieć wpływ na repertuar filharmonii i kształt artystyczny dzieła. Studia podyplomowe pomogły mi w późniejszych latach kierować teatrem operowym. Jednak to możliwość łączenia pracy z pasją przebija wszystkie te tytuły i odznaczenia – stwierdza dyrektor bydgoskiej Opery Nova Maciej Figas.
Agnieszka Świst-Kamińska: Od asystenta dyrygenta do dyrektora Opery Nova! Co stanowiło dla pana motywację do pięcia się po kolejnych szczeblach muzycznej kariery?
Maciej Figas: Z zawodem dyrygenta nierozerwalnie wiąże się pragnienie wspinania się po szczeblach muzycznej kariery. Przecież nikt z nas nie uczy się tego zawodu po to, by latami być asystentem dyrygenta! Chcemy stać się tym najważniejszym, decydującym lub mającym największy wpływ na kształt artystyczny dzieła, repertuar teatru czy filharmonii, wyznaczającym drogi artystyczne zespołów, instytucji etc.
– Ukończył pan Podyplomowe Studium Marketingu w sferze kultury i sztuki Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Czy muzyka i marketing idą w parze? Jak wykorzystuje pan specjalizacje w tych dwóch dziedzinach?
– Specjalizacje to może za duże słowo. Studia podyplomowe, choć na początku nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę, pomogły mi w późniejszych latach kierować teatrem operowym, który podobnie jak inne instytucje kultury XXw. i XXIw. bez stosowania reguł marketingowych nie może już funkcjonować.
– Wielokrotnie gościł pan na scenach muzycznych Niemiec, Holandii i Luksemburga. Czy międzynarodowa współpraca w dziedzinie kultury owocuje nowymi, ciekawymi projektami?
– Różny był charakter tych występów i różne przynosił owoce. Poza artystyczną satysfakcją z możliwości zaprezentowania umiejętności bydgoskiego zespołu i swoich przed zagraniczną publicznością (która często miała nawet problem z wymówieniem nazwy „Bydgoszcz”), a także poza radością z odnoszonych tam sukcesów i możliwością poznania ciekawych artystów, pojawiły się także korzyści bardziej oryginalne jak np. możliwość zapoznania się z nowoczesnym wyposażeniem i zapleczem technicznym teatrów niemieckich oraz holenderskich. Odegrało to niezwykle ważną rolę w końcowym etapie budowy gmachu Opery Nova w Bydgoszczy. Chociaż te poprawki i przeprojektowywania nie wszystkim wówczas się podobały, to m.in. dzięki nim właśnie gmach ten uchodzi za jeden z najbardziej udanych obiektów w Polsce. Wracając zaś do owoców artystycznych tych występów, to nie sposób nie wymienić znakomitej inscenizacji opery W.A. Mozarta pt.„Czarodziejski flet” w reżyserii M. Remusa, ze scenografią S. Dietricha, a pod muzycznym kierownictwem D. Vermeulena (a więc w międzynarodowej obsadzie), która do dziś znajduje się w repertuarze Opery Nova. Była ona projektem współfinansowanym przez stronę holenderską. Warto również wspomnieć podobny charakter kooperacji, jaki maił miejsce przy realizacji inscenizacji opery G. Pucciniego pt.„Madama Butterfly” w reżyserii M. Berglöf, z kostiumami Ch. Haller i scenografią A. von Schlippe`a. Ten spektakl do dzisiaj ogląda publiczność goszcząca w Operze Nova.
– Co skłoniło pana do zainicjowania Bydgoskiego Festiwalu Operowego?
– Głównym celem przyświecającym zainicjowaniu festiwalu, choć dziś już mało kto o tym pamięta, było ukończenie budowanego przez ponad trzydzieści lat gmachu opery! Ta strasząca w centrum miasta „wieczna” inwestycja była tematem wielu publicznych dyskusji i komentarzy. Oczywiście głównie chodziło o pieniądze na jej ukończenie. Jednak nie brakowało dyskusji, które poddawały w wątpliwość sens budowania obiektu tej wielkości w Bydgoszczy. Dziś Opera Nova jest dumą bydgoszczan, a festiwal stał się jej flagową imprezą artystyczną, która rozwija się i ma przed sobą – moim zdaniem – wielką przyszłość.
– Otrzymał pan nagrodą „Złoty Orfeusz” przyznawaną przez l’Académie du Disque Lyrique w Paryżu za rejestrację opery „Manru” Ignacego Jana Paderewskiego zrealizowaną po raz pierwszy w historii fonografii w technice DVD. Skąd czerpie pan pomysły na kolejne wyzwania?
– Przyznaję, iż wydarzenie to było ważnym i pięknym momentem w historii Opery Nova. To pierwsze takie wyróżnienie dla naszej opery, a świadomość, że jest to jedyna dostępna w świecie inscenizacja opery wielkiego Polaka, napawa nas nieskrywaną dumą. To oczywiście motywuje nas do kolejnych działań w tym kierunku. Już za kilka miesięcy pojawi się na rynku nagranie DVD bydgoskiej inscenizacji opery Antonina Dworzaka pt.„Rusałka” oraz poruszającego, niezwykle ciekawego baletu pt.„Zniewolony umysł” w choreografii Roberta Bondary, opartego na głośnym eseju Czesława Miłosza pod tym samym tytułem.
– Dwukrotnie otrzymał pan przyznawaną przez lokalne media nagrodę „Bydgoszczanina Roku”. Jako pierwszy otrzymał pan nagrodę „Ambasador regionu” w 2007r. Natomiast w 2012 r. został pan uhonorowany Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, a w 2013 r.- Złotym Krzyżem Zasługi za działalność na rzecz rozwoju i upowszechniania kultury. Czy praca z pasją przynosi najlepsze rezultaty?
– Te splendory i zaszczyty przynoszą oczywiście satysfakcję, ale nie one są „najlepszymi rezultatami” wieloletniego kierowania bydgoską sceną operową. Możliwość łączenia pracy z pasją, wydobywania z operowych zespołów twórczego entuzjazmu, kreowania wielu niezapomnianych wydarzeń artystycznych, czy wreszcie oddanie i zaufanie publiczności przebijają wszystkie te tytuły i odznaczenia.
Dodaj komentarz