Dziś o modzie opowiada Justyna z bloga marchewkowo.

Agnieszka Świst-Kamińska:Czym jest dla ciebie moda?

Justyna Zawiejska: Słowo „moda” zawsze kojarzyło mi się negatywnie – wiązało się koniecznością posiadania odzieży, którą w danym momencie noszą wszyscy. Jako że dostosowywanie się do najbardziej popularnych trendów nigdy nie było moją mocną stroną, skończyłam szyjąc sobie odzież w stylu, który nie tylko bardzo mi się podoba, ale dobrze podkreśla atuty mojej figury. Po 9 latach tworzenia własnej garderoby i dokumentowania tego na blogu stwierdzam, że wyszło mi to na dobre, a stale zmieniająca się współczesna moda nie robi już na mnie żadnego wrażenia. Co bardzo mnie cieszy, bo zakupy w sieciówkach to dla mnie męczarnia, a widok niezbyt dokładnie wykończonych szwów przyprawia mnie o słabość w nogach ;].

Jakie masz obserwacje co do mody w Polsce?

-Raczej nie prowadzę takich obserwacji (zwracam jedynie uwagę na osoby ubrane w dawnym stylu, których jednak nie ma zbyt wielu). Mieszkańcy Wrocławia są tak zróżnicowani pod względem ubioru, że głębsza analiza i tak nie byłaby tu możliwa. Ta różnorodność sprawia, że nawet najbardziej nietypowe stroje nie robią już na nikim wrażenia.

Skąd czerpiesz inspiracje?

-Moim głównym źródłem inspiracji są stare magazyny krawieckie (głównie są to niemieckie czasopisma – Burda Moden, PRAMO, Neuer Schnitt, Beyer Moden) oraz pojedyncze wykroje wydawnictw amerykańskich (Simplicity, Butterick, McCall’s). Korzystam zarówno z ich cyfrowych kopii, jak i z oryginałów, kupionych na serwisach aukcyjnych. Tego typu publikacje nie tylko podrzucają mi pomysły na całe odzieżowe zestawy lub ich elementy, ale od razu dostarczają na nie wykrojów. Czego mogłabym chcieć więcej?

Jak określiłabyś swój styl?

-Jednym słowem – retro! Lubuję się przede wszystkim w przełomie lat ’50. i ’60. (1955-1965). W trakcie tych 10 lat kobiecy styl został ciachnięty o czterdzieści centymetrów – wirująca spódnica z koła do połowy łydki stała się kosmiczną mini sukienką do połowy uda – co zapewnia mi ogromną różnorodność krojów. Szczególnie że w tym okresie intensywnie tworzył Balenciaga, znany z zamiłowania do niezwykle ekstrawaganckich projektów – bardzo obszernych sukienek worków i dzidź, potężnych trenów czy dziwacznych nakryć w kształcie wiader. Niezależnie od następujących wtedy zmian, lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte łączy niesamowita wręcz elegancja, która bardzo mnie fascynuje. To okres pięknych i perfekcyjnie wykończonych ubrań i dodatków, dbałość o detale oraz kobiece formy.

Czy jest jakiś element garderoby, którego nigdy byś nie założyła?

-Z pewnością nie założyłabym odzieży, która ujawnia znajdującą się pod spodem bieliznę, choć zupełnie nie oburza mnie to u innych osób.  Szpilek, bo ze względu na nietypowe wymiary stopy nigdy nie znalazłam dobrze dopasowanych i nie nauczyłam się w nich chodzić. Szerokim łukiem omijam również ubrania jednolicie brązowe. Robiłam do nich kilka podejść i wszystkie skończyły się marnie. Nigdy więcej!

A rzecz, która stanowi must have w Twojej garderobie to… ?

-Własnoręcznie uszyta szmizjerka (wersja odcięta w talii) to element garderoby, bez którego nie wyobrażam sobie swojej szafy. Tego typu sukienka nie tylko świetnie pasuje do mojego typu figury, jest wygodna i nie krępuje ruchów w trakcie pogoni za pojazdem komunikacji miejskiej, ale jest wspaniałym rozwiązaniem na dni, w które nie ma co na siebie włożyć. A że powszechnie wiadomo, że kobieta takich dni w tygodniu ma siedem, to w mojej szafie szmizjerek stale przybywa ;]. Od dwóch lat namiętnie noszę również czarne cygaretki na podstawie wykroju z 1963 r. To spodnie, które świetnie komponują się ze…

… WSZYSTKIM.

Twoje życiowe motto?

-Częste szycie wydłuża życie! Ale takie samo działanie ma każda inna prawdziwa pasja.

Serdecznie dziękuję za rozmowę i zapraszam na bloga Justyny.