– Uważam, że w życiu nie należy bać się swoich marzeń i pomysłów. Ludzie mają fantastyczne pomysły, a potem chowają je do szuflady, zamiast dążyć do ich realizacji. Ja połączyłem pasję, marzenia i biznes. Stworzyłem zespół RMF 4RACING Team – niesamowitą grupę ludzi z pasją, radosnych i zdeterminowanych w dążeniu do osiągnięcia wyznaczonego celu. Tutaj nikt nie pracuje. Tutaj każdy bawi się pracą – stwierdza szef zespołu RMF 4RACING Team Rafał Płuciennik.

 

Agnieszka Świst-Kamińska: Co sprawia, że uczestnictwo w rajdach terenowych jest tak emocjonujące i fascynujące?

Rafał Płuciennik: Dla mnie start w rajdach to spełnienie dziecięcych marzeń. Rajdy cross-country to niesamowite emocje, adrenalina, poznanie świata w sposób niedostępny dla innych. Dla każdego fana motoryzacji (a za takiego się uważam) możliwość rywalizacji poprzez jazdę samochodem jest czymś, co napędza. Mnie ten temat wkręcił do tego stopnia, że z rajdów samochodowych zrobiłem sposób na życie. Połączyłem pasję, marzenia i biznes. Stworzyłem zespół RMF 4RACING Team, który w tej chwili jest jednym z większych projektów rajdowych w Europie. Jestem na takim etapie, że w każdy poniedziałek rano cieszę się z rozpoczęcia kolejnego tygodnia mojej pracy. RMF 4RACING Team to starty w rajdach, wyjątkowe rajdowe eventy oraz potężna platforma dla biznesu. Okazało się, że prezesi ogromnych korporacji podobnie jak ja kiedyś marzyli o szybkich samochodach, rywalizacji i emocjach, tyle że oni prowadzą teraz duże firmy, a ja dostarczam im tych emocji w czasie eventów. Najczęstsze zdanie, jakie słyszę ostatnio to wypowiedź: „Zazdroszczę ci odwagi i projektu.”.

– Co zainspirowało pana do stworzenia projektu Secret Man?

– Uważam, że w życiu nie należy bać się swoich marzeń i pomysłów. Ludzie mają fantastyczne pomysły, a potem chowają je do szuflady, zamiast dążyć do ich realizacji. Projekt rajdowy powstał w mojej głowie w 2007r., a w 2010r. miałem już w swoim zespole Adama Małysza. Wystarczył pomysł, jeden telefon i spotkanie, aby Adam był członkiem mojego zespołu. Byłem na spotkaniu u ówczesnego prezesa Generali, któremu prezentowałem projekt. Pochwalił go, ale przyznał, że Generali jest na zawsze związane z Małyszem i całą uwagę poświęca właśnie jemu. Chwilę później Adam Małysz był zawodnikiem mojego Teamu. Po latach okazało się, że w Generali zmienił się zarząd i już nie wspierają Małysza. Nic nie jest na zawsze, ale wszystko jest możliwe.

– Jak ocenia pan starty Adama Małysza w rajdach terenowych?

– W świecie rajdowym mało jest zawodników tak zaparcie dążących do osiągnięcia sukcesów. Adam to rasowy sportowiec nauczony ciężkiej pracy. Głęboko wierzę w to, że kiedyś stanie on na podium Dakaru. Mam nadzieję, że znajdzie się na najwyższym stopniu. Uważam, że doskonałą decyzją była zmiana pilota na Xaviera Panseri. Poprzedni pilot Adama (Rafał Marton) wykonał oczywiście kawał pracy, ale osiągnął już swój szczyt, a Adam powinien iść dalej.

– Jak wspomina pan uczestnictwo w zawodach „Rainforest Challenge”, które odbyły się w malezyjskiej dżungli?

– Niewątpliwie to była jedna z większych przygód w moim życiu. Dwa tygodnie spędzone w malezyjskiej dżungli w porze deszczowej to niesamowite przeżycie. Walczyliśmy tam z sześćdziesięcioma załogami z całego świata, podporządkowując się przyrodzie (walka z nią nie miała sensu). W ciągu dwóch tygodni rajdu zrzuciłem 9kg wagi, co pokazuje, jak ciężki był to rajd. W czasie rajdu przedzieraliśmy się przez dżunglę, pokonywaliśmy rwące rzeki i góry w prowincji Terengganu. Musieliśmy pokonać strefę tygrysa i uciekać przed stadem słoni, które taranowało wszystko, co napotkało na swojej drodze. Trzeba było budować mosty nad urwiskami i zasypiać na jeszcze ciepłej masce samochodu po to, aby nad ranem budzić się na skutek odgłosów wydawanych przez siedzącą obok małpę. To było coś niesamowitego. Chciałbym powtórzyć tę przygodę w przyszłości.

– Uczestniczył pan w Pucharach Świata FIA Cross-Country. Został pan zwycięzcą maratonu Drezno-Wrocław oraz Baja Poland 2013. Natomiast w 2014r. otrzymał pan tytuł Wice Mistrza Polski w  klasyfikacji zespołów (z RMF 4RACING Team). Jak czuł się pan w chwilach triumfu?

– Każdy sukces jest wspaniały i motywuje do jeszcze cięższej pracy. Mam to szczęście, że w zespole RMF 4RACING Team pracują fantastyczni ludzie. Sukcesy w rajdach to nie tylko zasługa załogi rajdówki. To również ciężka praca mechaników, logistyków, naszych kucharzy, a także trenerów osobistych, z którymi pracujemy. To wreszcie praca ludzi od PR-u i eventów. Oni dbają o nasz wizerunek i „dopieszczają” naszych partnerów, dzięki którym możemy starować i wygrywać. RMF 4RACING Team to niesamowita grupa ludzi z pasją, radosnych i zdeterminowanych w dążeniu do osiągnięcia wyznaczonego celu. Tutaj nikt nie pracuje. Tutaj każdy bawi się pracą.

– Jakie predyspozycje trzeba mieć, aby wziąć udział w rajdach terenowych? Komu szczególnie poleca pan ten sport?

– To jest sport idealny dla ludzi energicznych i sprawnych fizycznie. Ktoś, kto nie usiadł w aucie rajdowym i nie przejechał nawet kilkunastu kilometrów, nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką wydolność, kondycję i siłę mięśniową trzeba mieć, aby móc się ścigać. Być może dlatego w rajdach tak dobrze radzą sobie sportowcy uprawiający wcześniej inne dyscypliny. Trzeba mieć chłodną głowę, aby zbyt szybko nie zrobić sobie krzywdy. Często zdarza się tak, że to nie ci najszybsi wygrywają (patrz Kubica), lecz ci, którzy są na mecie. Niestety, jest to bardzo drogi sport – niedostępny dla każdego. Jednak jak już wcześniej wspomniałem, wystarczy chcieć! Wtedy wszystko jest możliwe!